Komentarze: 2
Właśnie zaczynam myśleć nad tym, co samotność robi z człowiekiem. Tę notkę układałam w głowie już tysiąc razy, a teraz nie potrafię nawet sprecyzować swoich myśli. Dlatego będzie bardzo chaotyczna. Kupiłam sobie zeszyt. Zapisuję w nim różne przemyślenia dotyczące jakichkolwiek przejawów miłości do obcych ludzi, które miały miejsce w moim życiu. Siedzę nad tym zeszytem. Obok mnie pustka. Przede mną pustka. Za mną pustka. Wszędzie pustka. Wszędzie! Podchodzę do okna z nadzieją, że kogoś tam zobaczę. Ale nie ma nikogo. Tylko drzewa, bloki i samochody. Wracam roztrzęsiona. Net zajęty. Nie wiem, co robić. Kiedy nie jestem w Sieci lub nie robię czegoś konkretnego, pracochłonnego i czasochłonnego, to naprawdę nie wiem, co mam ze sobą zrobić. Kiedyś zadzwoniłabym gdzieś i już po chwili byłabym u tego kogoś. Czasem nawet nie musiałam dzwonić. A tam zawsze czekał na mnie ten ktoś z otwartymi ramionami i mogłam się wypłakiwać. Teraz mam przyjaciół. Zamkniętych w telefonie komórkowym lub monitorze. Bez neta i komórki już zupełnie nie miałabym co robić. I nawet chce mi się płakać. Kładę się na kanapie skulona. Chowam głowę gdzieś w kolanach i cichutko sobie płaczę. Chociaż obiecywałam, że już nie będę, ale co robić, kiedy łzy same cisną się do oczu? Wyciągam rękę i nikt jej nie łapie. Krzyczę, ale nikt nie słyszy. Słyszy rodzina. I ona pomaga. Ale nikt obcy...Pustka. Po prostu pustka.
Martyniu, czy mogłabym Cię prosić o Twój nr GG?