Komentarze: 2
fuck...just forget...just FORGET...
fuck...just forget...just FORGET...
Dziś, będąc nad jeziorem, mogłam obserwować dość nietypowe (i godne pożałowania) zjawisko. Otóż przy moim kocu trzech chłopców w wieku ok. 11 lat lepiło z piasku...ciasta. No żałosne! Ja też kiedyś lepiłam pączki, ale miałam wtedy może 8 lat, no i babą jestem, nie? Jeden z chłopców był chyba głównym kucharzem:) i nakazywał swoim kolegom (bądź braciom), by przynosili mu wodę i muł w foremkach, a także szukali składników specjalnych. Składnikami specjalnymi były wypalone papierosy i biedronki. Za te biedronki to bym ich chyba udusiła, bo lubię te zwierzątka i jedna biedronka łaziła po mnie w chwili, gdy oni lepili to ciasto. Na szczęście odleciała, wyczuwając chyba, że jeśli nie zniknie w tej sekundzie, to zostanie zakopana w "cieście", tak jak jej koleżanki. Główny kucharz:) był tak przemądrzały, że raczył poinformować swoich "współpracowników", iż "konsencja ciasta musi zostać zachowana". Myślę jednak, że chodziło mu o konsystencję, no ale...Nie, no myślałam, że tam glebnę. Co się dzieje z facetami? Współczuję dziewczynom, które będą musiały wybierać spośród dzieciaków lepiących ciasto z piasku...Ech...Pozdrawiam:)
Wypowiedzi niektórych blogowiczów na temat Woodstocku są irytujące. Ludzie, co Wy chcecie od tej imprezy? Jest ona darmowym podziękowaniem za zbiórkę pieniędzy dla chorych dzieci. Wielu negatywnie nastawionych do Przystanku ludzi zwyczajnie na nim nie było, a nie ma o nim najlepszego zdania. Ja też nie byłam, ale nie mówię, że coś jest złe, póki sama się o tym nie przekonam. Narzekacie, bo widzicie tylko to, co pokazuje Wam telewizja. Szkoda, że nie dostrzegacie też, że telewizja wszędzie szuka sensacji i nie przedstawi wielu pozytywnych informacji o Przystanku, bo zwyczajnie nie podoba jej się działalność Jurka Owsiaka. A tymczasem Jurek to wielki, charyzmatyczny człowiek. To, co robi, przemawia do młodzieży, o czym świadczą tłumy na Przystanku i dobra zabawa. Wypowiadanie wojny narkotykom i przemocy przez Jurka nie jest wcale puste. Warto wiedzieć, że na Przystanku jest bezpiecznie (na Woodstock pojechało prawie 400 tysięcy osób, a nie wydarzyło się prawie nic, co mogłoby zakłócić spokój bawiących się tam ludzi). A jakieś rozróby zdarzają się przecież wszędzie, nawet w biały dzień, niekiedy na głównych ulicach wielkich miast. Dlaczego więc tak bardzo uczepiono się Woodstocku? Nie usprawiedliwiam zdemolowanych wagonów, ale przecież za to nie odpowiada już Jurek Owsiak! Przecież nie może on kontrolować każdego uczestnika zabawy. Sami jednak pomyślcie, że to, co robi, jest szlachetne. Tak jak wspomniałam - Woodstock to tylko podziękowanie za zbiórkę pieniędzy dla chorych dzieci. To, że za tę kasę kupowane są sprzęty medyczne ratujące życie dzieciom, nie ma już żadnego znaczenia? W tym roku na Woodstock pojechało wielu moich znajomych, zarówno tych internetowych, jak i "realnych". Jeszcze nie spotkałam się z ich negatywnymi opiniami na temat Przystanku. Są zachwyceni i deklarują, że pojadą za rok. Nie mogę wypowiadać się źle o Woodstocku, gdy widzę radość w oczach chociażby mojego brata, że warto było tam pojechać. Mam nadzieję, że w przyszłorocznym Przystanku będę brała udział także ja, a wtedy sama zobaczę, jak tam naprawdę jest. I dopiero wtedy będę mogła wyrazić swoją ewentualną złą opinię na ten temat. Ale bardzo wątpię w to, że będę narzekać. Woodstock to wspaniała i kultowa impreza. Pozdrawiam:)
No. Brat wrócił wczoraj z Przystanku Woodstock. Tak koło północy był już w domu. Narobił zdjęć, więc jak zostaną wywołane, to kilka z nich umieszczę na blogu. Za rok tam jadę:). Ponoć było fajnie, ja wiem tylko tyle, co zdążyłam obejrzeć w tv:). Pozdrawiam:)
Wróciłam:). Ogólnie miło wspominać będę ten króciutki wyjazd, aczkolwiek to, co zobaczyłam na miejscu, jest po prostu smutne. Dawna miejscowość uzdrowiskowa, w której byłam, a która kiedyś tętniła życiem - można ją było nazwać nawet takim maleńkim miasteczkiem - umiera. Bardzo powoli, ale umiera. Sklep z prasą i biletami autobusowymi (!) został zlikwidowany. Jeden spożywczak - również. Został tylko jeden "sklep spożywczo-przemysłowy", w niedziele chyba nieczynny. I jeszcze dwa bary. W jednym można kupić coś do picia czy jakieś chipsy. Ale za jaką cenę! Wszystko jest dwa razy droższe, niż w moim mieście! Pensjonaty uzdrowiskowe w przeważającej większości są już zamknięte, chyba tylko w dwóch wykonuje się jeszcze zabiegi. Nieczynna jest stołówka i szkoła dla dzieci przyjeżdżających do uzdrowiska w trakcie swojej edukacji. No, co do szkoły, to się nie dziwię - w końcu są wakacje. W basenie, w którym, gdy byłam malutka, kąpałam się jeszcze - jest woda (wow, od dość dawna stał pusty), ale strasznie brudna, chyba dawno nikt jej nie "wymieniał". Jedyne, co pozostało bez zmian, to park. Tyle, że na niektórych trawnikach nie ma już dywanów kwiatowych, a stokrotki rosną dziko - na przygotowanych tyczkach nie ma kwiatów. Na szczęście słynna fontanna "działa" jest w niej woda, a kamienna rybka pośrodku tej fontanny, wypuszcza wodę "ustami" i całą sobą - tak, jak być powinno. Fajnie tam. Cicho, spokojnie. Ale to uzdrowisko naprawdę umiera. Szkoda, bo kiedyś były tu dancingi, czasem przyjechał ktoś z owocami, ciuchami...Kuracjusze gromadnie spacerowali po piaszczystej, leśnej drodze...Heh, pamiętam, jak ścigaliśmy się z bratem na rowerach na żużlówce prowadzącej do leśniczówki...Albo jeździliśmy po alejkach parku czy właśnie tą piaszczystą drogą...Albo zjeżdżaliśmy zimą na sankach ze stromego spadku w głębi lasu...No cóż...Wszystko upadło...Zdarza się...No szkoda. Wielka szkoda. Ale nie mnie w to wnikać...Pozdrawiam...